Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jagiełło się pomylił

Andrzej Bodziony
- Jagielle nie zależało na zdobyciu Malborka. Ten sukces mógłby zakończyć się utratą jego korony królewskiej - uważa Mieczysław Haftka, wicedyrektor Muzeum Zamkowego w Malborku.

- Jagielle nie zależało na zdobyciu Malborka. Ten sukces mógłby zakończyć się utratą jego korony królewskiej - uważa Mieczysław Haftka, wicedyrektor Muzeum Zamkowego w Malborku.

Zwycięska armia polsko-litewska nie ruszyła spod Grunwaldu natychmiast, by jak najszybciej dotrzeć do Malborka. Władysław Jagiełło powoli wkraczał do państwa zakonnego. Starał się zaskarbić sobie przychylność mieszkańców tej krainy.

- Królewska armia, która podczas marszu pod Grunwald potrafiła pokonać kilkadziesiąt kilometrów dziennie, pod mury Malborka zmierzała bardzo powoli - mówi Mieczysław. Haftka. - Szła jednak upojona zwycięstwem. Z euforią. Była pewna, że teraz pozostała tylko jedna przeszkoda do pokonania - zdobycie Malborka. Jednak gdy przez Przezmark i Stary Targ dotarła nad jezioro w Dąbrówce, która wówczas zwała się Gronajny, ujrzała twierdzę, którą miała oblegać. Widok zamku z pewnością wywołał wśród rycerzy obawy i niepokój. Gdy pierścień oblężenia zamknął się wokół warowni, Jagiełło musiał zadecydować: czy przypuścić szturm na zamek, czy rozpocząć regularne oblężenie.

- Jagiełło był zbyt wytrawnym dowódcą, by wybrać pierwsze rozwiązanie. Nawet jeśli powiodłoby się ono, byłoby okupione ogromnymi stratami armii królewskiej - mówi Haftka. - Na nic zdałyby się męstwo i odwaga polskich rycerzy, skoro byle ciura obozowy mógł zrzucić z murów drewnianą belkę czy kamień, które rozgniotłyby napastników. Nawet wyrwa w murach, przez którą wojsko polskie mogło się wedrzeć do zamku, nie gwarantowała powodzenia. Wręcz przeciwnie, ten manewr pociągnąłby za sobą niezliczone ofiary. Polacy znaleźliby się bowiem pod ostrzałem z Gdaniska, bramy św. Mikołaja oraz innych miejsc. Zostaliby wybici.

Z tych powodów rozpoczęło się oblężenie powiązane z artyleryjskim ostrzałem zamku. Bombardy rozstawione były na wysokim wale na brzegu Nogatu, na strychach kościoła św. Jana w mieście oraz od wschodu i północy.

- Nikt nie jest w stanie stwierdzić, czy oprócz artylerii ogniowej Jagiełło używał innych machin miotających, np. katapult - mówi Haftka. - Wiadomo, że już w 1409 roku zapadła decyzja o obleganiu Malborka. Pod Grunwald Jagiełło zabrał ze sobą machiny oblężnicze, jednak zaginęły one po drodze, gdyż tabory nie były w stanie nadążyć za przemieszczającą się kawalerią. Wiemy ponad wszelką wątpliwość, że krzyżacki sprzęt oblężniczy pozostawiony w Przezmarku zniknął ze spisów inwentaryzacyjnych po 1410 roku. Jednak, czy był używany do oblężenia, pozostaje do dziś pytaniem bez odpowiedzi.
Stanowiska artylerii strzeżone były przez wojska polskie dzień i noc. Mimo to podczas dyżuru chorągwi wieluńskiej krzyżakom udało się wziąć do niewoli jej dowódcę oraz zagwoździć jedną z bombard.

- Ostrzał nie przyniósł spodziewanego skutku, mimo że zniszczeniu uległa znaczna część dachów zamku, witraże kościoła oraz Pałacu Wielkich Mistrzów. Potrzaskane zostały posadzki. W znacznym stopniu uszkodzona została wieża Klesza oraz baszta Łaźniowa - mówi Haftka. - Jednak mury zamkowe nadal były w dość dobrym stanie, który gwarantował obrońcom bezpieczeństwo. W tej sytuacji przeciągające się oblężenie nie miało sensu. Doszło do spotkania Władysława Jagiełły z Henrykiem von Plauen. Nie znamy treści tej rozmowy, gdyż nie zachował się żaden jej zapis.

Według Mieczysława Haftki, negocjacje nie mogły przynieść korzyści żadnej ze stron. Henryk von Plauen nie był uprawniony do podejmowania decyzji o podpisaniu traktatu pokojowego. Podczas oblężenia pełnił tylko rolę namiestnika. Wielkim mistrzem został dopiero w październiku 1410 roku, gdy wojska królewskie odstąpiły od oblężenia.

- Uważam, że Jagielle, przynajmniej pod koniec oblężenia Malborka, przestało zależeć na jego zdobyciu. Niewątpliwy sukces, którym byłoby zajęcie twierdzy, mógł zakończyć się dla niego tragicznie. Gdyby zakon krzyżacki został unicestwiony, unia dwóch krajów nie byłaby potrzebna. W tej sytuacji Jagielle bardziej zależało na uzyskaniu przewagi psychologicznej i osłabieniu przeciwnika, niż na totalnym zwycięstwie. Jjak bardzo pomylił się ten genialny wódz w swojej dalekowzrocznej polityce, pokazała wojna 13-letnia. Kazimierz Jagiellończyk potrzebował wielu lat na zajęcie Malborka.
Nie jestem przekonany czy udałaby mu się ta sztuka bez wsparcia zamożnych miast pruskich, które w znacznej mierze finansowały kampanię.

Według Haftki, trudno wskazać przyczyny nie do końca zrealizowanego sukcesu grunwaldzkiego. Z pewnością jedną z nich była opieszałość wojsk polskich w drodze pod Malbork. Drugą - nieprzygotowanie armii do długotrwałego oblężenia, zaś trzecią - zbliżający się termin zakończenia rozejmu z zakonem inflanckim, który mógłby zaatakować Litwę, rodzinny kraj króla.

- Jednak największym, wręcz kardynalnym błędem Jagiełły, było wpuszczenie do Malborka marszałka zakonu inflanckiego. Przyniósł on wieści z Europy, które utwierdziły obrońców w przekonaniu o konieczności dalszego przeciągania oblężenia - twierdzi Mieczysław Haftka.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto