Orlen Wisła Płock - Gwardia Opole. Ligowe starcie pomiędzy bojami w Europie

Wisła w minioną środę rywalizowała w Chorwacji z HC PPD Zagreb w ramach fazy grupowej Ligi Mistrzów. Mimo widocznej przewagi naszej drużyny, nie udało się tego przełożyć na odpowiednią przewagę bramkową i ostatecznie spotkanie zakończyło się podziałem punktów, a piłkę meczową w swoich rękach i tak mieli jeszcze gospodarze, którzy mogli rozstrzygnąć losy meczu na swoją korzyść. Punkt zdobyty na wyjeździe z pewnością będzie cenną zdobyczą i należy go szanować, ale z przebiegu meczu i sytuacji w tabeli należy to jednak rozpatrywać bardziej jak utratę jednego oczka, które może się okazać cenne w kontekście nie samego awansu z grupy, a końcowych rozstrzygnięć i pozycji w grupie decydujących o rozstawieniu w fazie pucharowej.

Nie jest to jednak największy problem Nafciarzy. Takowym wydaje się być sytuacja kadrowa, a konkretniej sytuacja na środku rozegrania. Jeszcze w końcówce tamtego sezonu kontuzji nabawił się Niko Mindegia i nie jest zdolny do gry przez całą rundę jesienną. W trakcie przygotowań do sezonu kontuzjowany został też Gergő Fazekas, który, być może, będzie do gry w listopadzie. To zmusiło władze klubu do zakontraktowania dwóch dodatkowych graczy - Kosuke Yasuhiry i Daniela Sarmiento. Niestety, okazuje się, że na tym nie koniec, bo o urazie Sarmiento klub poinforował jeszcze przed meczem z Chorwatami, a w samym spotkaniu na boisku nie oglądaliśmy Dimitrija Żytnikowa. Xavi Sabate wpuścił Rosjanina na ostatnią akcję, ale wydaje się, że to zagranie było podyktowane chęcią zaskoczenia rywali, a nie możliwościami zdrowotnymi Dimy. Jeśli ten scenariusz się potwierdzi - chociaż nie wiemy, o jak poważnym urazie mówimy, zostajemy w grze z jednym nominalnym środkowym rozgrywającym - młodym Japończykiem.

Gdy my możemy dywagować o problemach i trudnościach europejskich rozgrywek, Gwardia Opole skupia się tylko na ligowej, by nie powiedzieć szarej, rzeczywistości, która na początku sezonu jest dla nich średnio udana. Po ośmiu seriach, zanotowali trzy zwycięstwa i odnieśli pięć porażek. Co jednak ciekawe, byli w stanie pokonać Azoty Puławy, trafiając na ich dołek formy na samym starcie rozgrywek. Opolanie mają też za sobą rywalizację z Łomżą Industria Kielce, która bezlitośnie zweryfikowała ich obecny poziom. Mecz zakończył się podobnie, jak nasze starcie z MMTS-em Kwidzyn, to znaczy kielczanie zdobyli dwa razy więcej goli i wygrali 42:21.

O sile opolan, w głównej mierze, stanowi trzech graczy. Są nimi młody Andrzej Widomski, Mateusz Jankowski i Marek Monczka, którzy zdobyli do tej pory odpowiednio 38, 36 i 35 bramek. Może nie jest to ogromny dorobek, ale zważywszy na poziom drużyny, należy patrzeć na niego z uznaniem, zwłaszcza w przypadku Widomskiego, który został zauwążony przez selekcjonera reprezentacji Polski. W bramce natomiast cały czas występuje Adam Malcher, który chociaż w tym roku nie zagrał jeszcze doskonałego meczu, zawsze jest w stanie zaskoczyć lepszym dniem i napsuć krwi rywalom.

Ostatnie spotkania pomiędzy zespołami nie budziły większych emocji, ale nie zawsze tak było, bo raz w ostatnich latach zdarzyła nam się wpadka w Opolu. Mowa tutaj o sezonie 2017-18, gdy w fazie play-off przegraliśmy jedno spotkanie na wyjeździe. Poza tym mecze kończyły się przeważnie naszymi wysokimi zwycięstwami i wierzymy, że tak będzie tym razem. Typujemy wygraną 34:23 i, oby przede wszystkim, mecz zakończył się bez kontuzji.

Spotkanie 9. serii PGNiG Superligi pomiędzy Orlen Wisłą Płock, a Gwardią Opole, odbędzie się w sobotę, 29 października, o godzinie 14:34 w Orlen Arenie. Nietypowa godzina rozpoczęcia wiąże się z transmisją, jaką przewiduje TVP Sport. Zachęcamy, by wybrać się na trybuny a jeśli nie jesteście w stanie, śledźcie zmagania przed telewizorami!