Latem 1997 roku piłkarza Stomilu Olsztyn Tomasza Radziwona kusiła Borussia Dortmund. Wtedy 17-letni chłopak odmówił, dziś twierdzi, że zarazykowałby przenosiny.
- Zimą niemal każdy piłkarz narzeka na ciężkie treningi. Pan też?
- Są to na pewno wyczerpujące tygodnie. Trzeba ciężko przepracować zimową przerwę, bo na wiosnę jest to podstawa dobrej formy.
- Andrzej Biedrzycki, pański doświadczony kolega z zespołu, mówił niedawno, że tym razem w Cetniewie pracowaliście wyjątko mocno.
- Zdecydowanie to potwierdzam. Byłem czwarty raz na zimowym obozie z pierwszoligowym zespołem, i nigdy dotąd tak nie przepracowaliśmy tego okresu.
- Czy nie narzekaliście na zbyt duże tempo zajęć?
- Po cichu jakieś tam szmery było słychać. Taka jest natura człowieka - jak jest ciężko, to się narzeka.
- O rundzie jesiennej z pewnością chciałby pan jak najszybciej zapomnieć.
- Rzeczywiście, był to najgorszy okres w moim piłkarskim życiu. Nawet moje początki były lepsze, gdy za czasów trenera Bogusława Oblewskiego zagrałem w trakcie rundy dwa mecze. Teraz najczęściej siedziałem na trybunach, w pierwszym składzie wyszedłem na boisko tylko na mecz z Pogonią w Szczecinie.
- Może w ten sposób zyskał pan dodatkową mobilizację do treningu i teraz zechce pan udowodnić, że trenerzy się mylili nie stawiając na pana?
- Zimą nie ma nawet mowy o tym, żeby wykazać się piłkarskimi umiejętnościami, bo trzeba pracować nad cechami motorycznymi. Na razie zrobiłem wszystko co do mnie należało.
- Jesienią na jedno miejsce w środku pomocy kandydowało trzech piłkarzy. Wydawało się, że po odejściu Dariusza Marca trener Józef Łobocki postawi na pana lub Piotra Orlińskiego. Tymczasem nieoczekiwanie doszedł wam konkurent w postaci Litwina Igorisa Kirilovasa.
- Na razie nie wiadomo, czy Kirilovas zostanie w Olsztynie. Jeśli jednak tak się stanie, to raczej nie po to, żeby siedział na ławce rezerwowych.
- Jak pan widzi swoją przyszłość?
- Spadłem ostatnio w dużą dziurę. W poprzednim sezonie u trenera Bogusława Kaczmarka wywalczyłem sobie miejsce w podstawowym składzie, z kolei jego następca Paweł Dawidczyński nie widział dla mnie miejsca nawet na ławce rezerwowych. Być może w ten sposób potwierdziła się teoria o tym, że ,swój" nie ma takiego przebicia jak piłkarz sprowadzony z zewnątrz.
- Co się stanie, gdy nie przebije się pan do podstawowego składu Stomilu?
- Chciałbym grać w Olsztynie. Tu mam rodzinę, dziewczynę, tu studiuję na uniwersytecie. Jeśli jednak runda wiosenna nie przyniesie korzystnej zmiany, będę musiał się poważnie zastanowić nad swoją przyszłością. Mam 20 lat, skończył się pewien etap w moim życiu, coraz rzadziej mówi się o mnie, że jestem zdolnym juniorem. Być może pomyślę o odejściu z klubu, tym bardziej, że w czerwcu kończy mi się kontrakt.
- Czy to prawda, że jesienią pytali o pana przedstawiciele kilku polskich klubów?
- Przyjechał do Olsztyna znany polski menedżer, który jest właścicielem kart zawodniczych kilku piłkarzy. Był zainteresowany wykupieniem mojej karty zawodniczej, ale usłyszał do olsztyńskich działaczy, że wiążą ze mną nadzieje. I odjechał.
- Latem 1997 roku po mistrzostwach Europy juniorów w Niemczech kusiła pana Borussia Dortmund. Wtedy pan odmówił. A gdyby tak można było cofnąć czas?
- Chyba bym zaryzykował. Piłkarsko mógłbym tylko zyskać.
- Jakie jest pańskie zdanie na temat przebiegu wiosnenej rundy ekstraklasy?
- Czeka nas mordercza walka o utrzymanie w lidze. Ale Stomil już kilka razy udowodnił, że umie sobie radzić w trudnych sytuacjach i wierzę, że i tym razem wyjdzie z tego obronną ręką.
- Pańskie typy na mistrzostwo Polski?
- Chyba Wisła Kraków. Nawet chciałbym, żeby tak było. Jest to bardzo solidny zespół. Duże szanse ma też Pogoń Szczecin, ale ta drużyna dopiero co została zbudowana i wysoka porażka z Galatasaray Stambuł podczas turnieju w Turcji (1:6 - red.) pokazuje, jak dużo jej brakuje do europejskiego poziomu.
Tomasz Radziwon
Urodzony: 29.08.1980 w Ostródzie; wzrost/waga: 180/72; przebieg kariery: wychowanek Sokoła Ostróda, Stomil Olsztyn; 26 meczów w I lidze; 49 meczów w juniorskich reprezentacjach Polski, 9 bramek.
Włókniarz Częstochowa - GKM Grudziądz. Trener Robert Kościecha
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?