Dorota Zgutka: Pani książki skierowane są do młodzieży, a dorośli?
Marta Fox: Każdą książkę, którą nazywam powieścią dla młodzieży, próbuję pisać tak, żeby i dorośli mieli z tego jakiś pożytek. Wiem, że dość wysoko sięgam, gdyż tak naprawdę udało się to tylko Antoine de Saint-Exupéry. Miejmy nadzieję, że moje powieści młodzieżowe są pisane w ten sposób, że każdy znajdzie w nich coś dla siebie. Szczególnie kobiety. Jestem również autorką powieści dla dorosłych, w których poruszam trudniejsze tematy. Dlatego też, nie muszę sobie w nich wyznaczać żadnych barier, narzucać autocenzury - po prostu mogę pisać tak, jak mi się zamarzy i wymyśli, nie mając na uwadze tego, że odbiorcą jest nastolatek, któremu trzeba w sposób delikatny pokazać jakaś drogę i jakąś wartość. Wiadomo, że jeśli tekst będzie nachalnie dydaktyczny, to nic z tego nie wyjdzie. Młodzież wie, że zakazany owoc najbardziej kusi. Pisząc powieść dla młodzieży ja ciągle pamiętam o odbiorcy. Nastolatki twierdzą, że wszystkie moje powieści są o miłości. Ja się z tym zgadzam - o miłości, o samotności, o tęsknocie. Kiedy opisuję jakąś scenę w powieści dla młodzieży, nawet erotyczną, to muszę zrobić to bardzo subtelnie. Kiedy bym pisała dla dorosłych, to w ogóle bym się nad tym nie zastanawiała. Nad tym, co ja muszę - bo ja nic nie muszę; po prostu tylko mogę tak, jak mi dyktuje w tym momencie wyobraźnia. W ogóle dla dorosłych pisze się łatwiej. Dla młodzieży - to jest skomplikowane, a dla dzieci - to trzeba tak jak dla dorosłych, ale jeszcze lepiej...
DZ: Dlaczego kieruje Pani swoje książki do młodych osób?
MF: Nie zamierzałam pisać dla młodzieży, to nie było moim teoretycznym założeniem. Pierwszą swoją książkę - "Kapelusz zawsze zdejmuję ostatni" - wydałam w kategorii dorosłej. To były opowiadania o miłości, tęsknocie... przeplecione moimi wierszami jako mottami do tych opowiadań. Przyklejono mi wówczas etykietkę odważnej pisarki erotycznej. Ta etykietka na początku bardzo mi się podobała, chociaż w całym moim zbiorku było tylko jedno opowiadanie, w którym rzeczywiście znajdowała się jakaś scena erotyczna. Natomiast, przestała mi się podobać ta etykietka, ponieważ w ogóle nie lubię szufladkowania... Może i z zarozumiałości ducha swego, bo mi się wydaje, że jestem jedyna i niepowtarzalna - a gdy jestem zaszufladkowana, to coś mi się odbiera. Życie podsuwa nam scenariusze i rozwiązania. Kiedy pisałam swoją pierwszą książkę dla młodzieży, to moja młodsza córka była czternastolatką, która nie chciała czytać - nie była w stanie nawet "Janka Muzykanta" przeczytać. Cały czas gapiła się w telewizor. Dla mnie był to ogromny ból. Proszę sobie wyobrazić matkę, która ma sześć tysięcy książek w domu, która jest molem książkowym, a dziecko nie chce przeczytać ani jednej. Ja jej tłumaczę, że ona jest nudna, a ona mnie odpytuje ze znajomości solistów zespołów rockowych, metalowych i udowadnia mi, że to ja jestem nudna, ponieważ ze mną nie można o niczym porozmawiać. Wtedy pomyślałam, że może dla niej napiszę jakąś powieść, taką młodzieżową. Te, które jej podsuwałam - jako świetne moim zdaniem - dla nie były ramotami. Wymyśliłam więc bohaterki, które są prototypami moich córek.
DZ: Co czuje autorka bestsellerów?
MF: Przez 3/4 roku siedzę i piszę książkę. A potem z ochotą wychodzę z nory, ponieważ dopiero jak widzę pełną salę Czytelniczek i kiedy zadaję pytanie, czy ktoś na sali przeczytał moją książkę - i widzę, że na 50 osób - 20 rąk jest w górze, wtedy po prostu myślę sobie, że może jestem pisarką. Ale czy pisarką bestsellerów? No może i jestem taką. Chciałabym w to wierzyć. I chciałabym, żeby tak było. Czas pokaże, bo to czas weryfikuje wszystko...
DZ: Najnowsza powieść to?
MF: To "Kaśka Podrywaczka". Bardzo wesoła historia, bo pisałam ją w dobrym humorze. Łączy się z poprzednią zatytułowaną "Paulina w orbicie kotów". Zainspirowała mnie jedna z moich czytelniczek, pisząc do mnie tak: "proszę pani, pani to zawsze pisze takie powieści, w których młodzież jest taka wspaniała, dziewczyny tylko czytają wiersze i są takie uduchowione, i romantyczne. A ja wcale nie jestem romantyczna. Lubię tańczyć, lubię dyskotekę, lubię się napić piwa. Nie jestem złą dziewczyną, jestem dobra, staram się być dobra. Ale nie jestem taka uduchowiona i romantyczna jak pani bohaterki". Mogę tylko zachęcić szanownych czytelników "Mojego Miasta Łódź", by byli tak uprzejmi i przeczytali moją najnowszą powieść "Kaśka Podrywaczka". A jestem pewna, że po jej przeczytaniu sięgną po wszystkie inne. A dla dorosłych polecam "Święta Rito od Rzeczy Niemożliwych". I pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Od redakcji: Przypominamy, że każdy z Was może zostać dziennikarzem obywatelskim serwisu MM Moje Miasto! Zachęcamy Was do zamieszczania artykułów oraz nadsyłania zdjęć z ciekawych wydarzeń i imprez. Piszcie też o tym, co Wam się podoba, a co Wam przeszkadza w naszym mieście. Spróbujcie swych sił w roli reporterów obywatelskich eMeMki! Pokażcie innym to, co dzieje się wokół Was. Pokażcie, czym żyje Miasto.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?