Podział pieniędzy na osiedla nie zależy od liczby mieszkańców, ale od tego, kto na nich mieszka - uważa Jerzy Krasowski z Jarot. Dziś złoży protest w ratuszu.
W tym roku miasto przeznaczyło na utrzymanie 22 rad osiedlowych 182, 5 tys. zł. Zarząd Miasta zapewniał, że dzieli środki według liczby mieszkańców.
Zdaniem Jerzego Krasowskiego, przewodniczącego Rady Osiedla Jaroty, jest inaczej.
- Wykonałem proste działanie. Podzieliłem budżet na utrzymanie rad przez liczbę mieszkańców miasta. Wyszło, że na jedną osobę wypada 1,08 zł. Według tego klucza liczące 26 tys. ludzi Jaroty powinny dostać ponad 26 tys. zł. A otrzymały 10,7 tys. zł - mówi Krasowski.
Krasowski dziwi się, dlaczego liczące 7 tys. osób osiedle Wojska Polskiego dostaje 25 tys. zł, w tym prawie 18 tys. zł na utrzymanie lokalu w klubie Przyczółek. Rada osiedla urzęduje tam tylko raz w tygodniu.
- Może dlatego, że z tego osiedla są radni SLD Marek Około Kułak i Jerzy Borowski, przewodniczący SLD w mieście. Też mają dyżury w Przyczółku. My przyjmujemy w szkole, co nic miasta nie kosztuje - dodaje.
- Bzdura. Dyżuruję w Przyczółku, bo to moje osiedle, ale przyjmuję też w innych miejscach - odpowiada Borowski.
Zdaniem prezydenta miasta Jerzego Małkowskiego zarzuty Krasowskiego są bezpodstawne.
- Pieniądze na rady osiedla są takie, na jakie pozwala budżet miasta. Jeśli gdzieś rada ma lokal, to przecież musimy go utrzymać. Uważam, że żadna dzielnica nie jest pokrzywdzona - mówi
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?