Grzegorz Wieczerzak, były prezes PZU Życie, którego we wtorek zatrzymała policja posiada majątek na Warmii i Mazurach. W dniu jego zatrzymania funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego zabrali z olsztyńskiego sądu kserokopie dokumentów zakupu przez Wieczerzaka Stadniny Koni w Plękitach.
Dotarliśmy do tych dokumentów dzień po policji.
W sierpniu 1999 roku Grzegorz Wieczerzak kupił od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa Stadninę Koni Plękity. Stadnina była jednoosobową spółką skarbu państwa.
Agencja posiadała wówczas 49 872 udziałów (każdy o wartości stu złotych) stanowiących łączną wartość 4.987.200.00 złotych. Wieczerzak kupił sto procent udziałów. Zapłacił za nie tylko 2.094.624 zł., bo kupując stadninę przejął na siebie też jej wszystkie długi. A na koniec maja 1999 roku wynosiły one 2 mln 843 tys. zł.
Wieczerzak zobowiązał się spłacić AWRSP, której spółka w Plękitach była winna 1 mln 450 tys. zł do połowy grudnia 1999 roku. Natomiast pozostali wierzyciele, którym spółka zalegała 1,5 mln zł miał spłacić w ciągu sześciu miesięcy.
W 1999 roku Grzegorz Wieczerzak zapłacił za stadninę jedynie 25 procent ceny sprzedaży - czyli 524 tys 624 zł. Pozostał kwotę miał spłacić w pięciu równych rocznych ratach płatnych po 314 tys. zł. Termin ostatniej raty upływa 31 sierpnia 2004 roku.
To że agencja otrzyma swoje pieniądze, zgodnie z umową sprzedaży, miał zagwarantować Michał Wieczerzak z Lublina, który złożył pięć weksli poręcznych. Z kolei Grzegorz Wieczerzak ustanowił też gwarancję bankową na kwotę 1 mln złotych. Zobowiązał się też założyć hipotekę nieruchomości spółki na 2 mln złotych w ciągu trzech miesięcy od podpisania umowy sprzedaży.
Wczoraj odwiedziliśmy stadninę w Plękitach. Życie toczy się tam utartym rytmem. Z telewizji mieszkańcy wiedzą, że właściciel stadnin yma kłopoty. Arkadiusz M., prezes Stadniny Koni Plękity sp. z o.o. nie chciał z nami rozmawiać ani też komentować zatrzymania Wieczerzaka przez policję.
Stadnina liczy ponad sto koni. Były prezes PZU Życie hoduje w niej konie krwi półangielskiej.
- Tu wkoło co widać, to wszystko należy do Wieczerzaka - pokazuje ręką starszy mężczyzna ze wsi. - Hoduje nie tylko konie, ale i bydło. Samych krów jest czterysta i jeszcze prawie sześćset jałówek. Ma też sporo ziemi. Dzierżawi ją od agencji rolnej. W tym roku, to samym tylko rzepakiem obsiał z siedemset hektarów. Ponoć zboże miał wysłać statkiem do Ameryki.
- Do spółki, którą dwa lata temu kupił należy także zakład rolny w Linkach i w Girgajnach. Ma też zakład w Waplewie koło Malborka - dodaje rolnik.
Grzegorz Wieczerzak co dwa-trzy tygodnie przyjeżdżał na weekendy do Plękit. Wtedy brał bryczkę i objeżdżał swoje włości.
- Już podczas swojej pierwszej bytności zaznaczył że top jego majątek - wspomina jeden z pracowników stadniny. - Mówił, że ciężko pracował przez dwanaście lat i teraz mógł sobie kupić stadninę.
Własność prywatna - rzecz święta. Miejscowi przekonali się o tym na swojej skórze. - W Girgajnach kierowniczka dostała naganę, za to że pozwoliła pracownikom, jak to było w zwyczaju, zabrać trochę obornika z obór na ogródki - dziwi się napotkany mężczyzna.
- Właściciel nie jest też rozrzutny. Ludzie w stadninie dostają 540 złotych na rękę, a robić przy koniach przecież trzeba i w świątek i w piątek. Bywa, że dostają wypłatę w ratach, część do 15-tego a resztę później - mówi napotkany we wsi młody mężczyzna. Godzą się, bo co innego im pozostaje, tu innej pracy poza robotą u Wierzerzaka nie ma. Trzeba byłoby jechać do Morąga, Ostródy a najlepiej do Olsztyna. Tam można zarobić i godziwie żyć.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?