Radny na rolkach

Jego hobby to aktywny styl życia. Uprawiał karate, jeździ na rolkach, łyżwach, na rowerze. W tym roku mija 10 lat od chwili, kiedy rzucił nieco zwariowane hasło: Olsztyniacy do rolek!

Bracia Rojek istnieją naprawdę! - mówi Zbyszek, kiedy wspominamy słynne postacie, bohaterów aforyzmów z ,Przekroju". - To my: Zbigniew Rojek, mój brat Andrzej oraz Józef Jacek, szef olsztyńskiego oddziału Związku Literatów Polskich, brat ,przyszywany" nas obu.

Zbyszek i Andrzej trenowali karate. Józek, jako bibliotekarz, wspinał się po drabinie, kiedy chciał zdjąć z najwyższej półki ,Pana Tadeusza". Dzisiaj Andrzej, po poważnej kontuzji, już nie ryzykuje. Jacek, człowiek stateczny, co najwyżej pozwala sobie na dłuższy spacer. A Zbyszek nie tylko jeździ na rowerze i rolkach. Od lat walczy o budowę kołodromu.

Zbigniew Rojek urodził się w Olsztynie. Nie został, jak wielu jego rówieśników, w wieku ośmiu lat trampkarzem "Warmii", choć od dzieciństwa jest sympatykiem tej drużyny. Wybrał rower.

- Po latach okazało się, że równie atrakcyjne są rolki - mówi.

A było to tak. W 1990 roku, jako uznany w Polsce kabareciarz i autor muzyki do kilku przebojów, udał się za ocean. Żeby zarobić na chleb, pracował jako żywa reklama. Kiedyś przeczytał w prasie ogłoszenie, że cygańsko- słowiańska grupa estradowa szuka wykonawcy i kompozytora. Z Rojkiem w składzie odniosła sukces, wystąpili nawet w siedzibie ONZ. Potem zaproponowano im prezentację programu w Las Vegas. Jednak nowy nabytek zespołu, stęskniony za krajem, wyjechał.

- W walizce miałem rolki, amerykańskie szaleństwo - mówi Zbigniew Rojek. Kosztowały 100 dolarów. Pokazałem je w Olsztynie znajomym. Dziecinada - orzekli.

Opowiadał naokoło, jak popularne są rolki w Nowym Jorku. Istnieje park zabaw dla dzieci z torem wrotkarsko-rolkarskim i rowerowym. W innym miejscu jest Central Park, dla wszystkich. Tam nawet babcie po 70. śmigają na rolkach. Więc może zbudować w Olsztynie tor dla rolkarzy?

"Kaczki z Nowej Paczki" wspomogły inicjatywę lidera. Śpiewano o rolkach piosenki, organizowano pod patronatem zespołu zawody i festyny. A niezależnie od tego Zbigniew Rojek nękał radę miejską. W końcu przyznano pewne środki na budowę toru. Rychło jednak okazało się, że miasto ma ważniejsze potrzeby i pieniądze przepadły.

- Postanowiłem wystartować do wyborów w mieście - mówi Zbigniew Rojek. - Nie obiecywałem gruszek na wierzbie. Rzuciłem hasło: Budujemy kołodrom!

Jednak przeznaczone w budżecie na 1999 rok środki na budowę olsztyńskiego kołodromu po raz drugi "spadły".

Rojek pokazuje aktualne plany. Planowany kołodrom, bezkolizyjny tor dla miłośników rolek, rowerów i wrotek ma liczyć 7 km długości. W ten sposób połączy sypialnie Olsztyna ze Śródmieściem i poprowadzi dalej do Jeziora Krzywego. Pomysłodawca częściowo dopiął swego.

Rok temu temu w Urzędzie Miasta przy komisji sportu i turystyki powstał zespół do spraw dróg rowerowych, a niezależnie od tego miłośnicy toru utworzyli stowarzyszenie Centrum Turystyki Aktywnej "Kołodrom". W oczekiwaniu na budowę toru stowarzyszenie zorganizowało 10 imprez o charakterze turystycznym, głównie rajdów rowerowych.

W ubiegłym roku w towarzystwie kilku VIP-ów Rojek przejechał na rowerze część przyszłej trasy. Zyskał wśród nich zwolenników.

- Jedziemy dalej - deklaruje obecnie. - W tegorocznym budżecie przeznaczono 45 tysięcy złotych na rozpoczęcie budowy.

Roboty będzie przy kołodromie sporo. Przygotowana koncepcja przewiduje budowę przejść podziemnych (kilka już istnieje), nawierzchni asfaltowych, łagodnych krawężników, oznakowań itp. Rojek twierdzi, że budowa się opłaci. Bo kondycja zdrowotna społeczeństwa ciągle spada.

- A przy tym czy nie wygodniej jest dojechać do pracy w ciągu 15-20 minut rowerem, niż stać w samochodowych korkach? - pyta retorycznie.