Uratowaliśmy bibliotekę

Dzięki protestowi mieszkańców osiedla Kormoran i naszej akcji w Olsztynie nie zmniejszy się liczba bibliotek. Na apel zareagowały władze Olsztyna.

Batalia o bibliotekę przy ulicy Dworcowej, która jest filią Bibliteki Wojewódzkiej, trwała dwa miesiące. Placówka będzie zlikwidowana, ponieważ brakuje pieniędzy na jej utrzymanie.

Za wynajem pomieszczeń od Spółdzielni Mieszkaniowej ,Pojezierze" biblioteka płaci 4 tys. zł czynszu, a drugie tyle za ogrzewanie. Nie chciały łożyć na jej utrzymanie ani Urząd Marszałkowski, ani miejski. Dyrekcja Biblioteki Wojewódzkiej od grudnia wypowiedziała umowę najmu. Część zbiorów trafiła już do magazynu (potem zostaną przeniesione do innych filii), a obcojęzyczna literatura do budynku przy ulicy Żołnierskiej.

Na wieść o likwidacji biblioteki mieszkańcy zasypali władze protestami.
Podpisy pod listami z apelem o ratowanie jedynej w okolicy biblioteki zbierali m.in. uczniowie SP 22 i Gimnazjum nr 7.

Irena Petryna, wicemarszałek województwa, odsyłała protestujących do Urzędu Miasta. Powiedziała, że Urząd Marszałkowski nie jest instytucją charytatywną i nie może utrzymywać filii przy ulicy Dworcowej, skoro to typowa biblioteka osiedlowa.

Do porozumienia między władzami nie doszło. Urząd Miasta nie przejmie filii, ale za to stworzy własną. - Po co mamy przejmować pracowników i zbiory wojewódzkie, skoro mamy własne? Odpowiadamy na apel mieszkańców i tworzymy własną bibliotekę w budynku żłobka przy ulicy Wyszyńskiego. Część książek mamy, resztę dokupimy, a jednego pracownika przeniesiemy z biblioteki przy ulicy Smętka - mówi Zbigniew Karpowicz, wiceprezydent Olsztyna.

- Miesięczny koszt utrzymania biblioteki w nowej siedzibie nie przekroczy 1000 zł - mówi Danuta Pol-Czajkowska, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej. - Będą więc pieniądze na zakup nowych książek.
Jeśli decyzję zaakceptuje Zarząd Miasta, a potem radni, biblioteka może rozpocząć działalność od przyszłego roku.