MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Czytanie w wakacje lektur na przyszły rok szkolny niekoniecznie jest najlepszym pomysłem. Dlaczego?

Katarzyna Mazur
Katarzyna Mazur
Czytać na wakacjach? Jasne, ale pod jednym warunkiem
Czytać na wakacjach? Jasne, ale pod jednym warunkiem freepik.com
Jedną z rzeczy, którą rodzice wpisują na listę „to do” przed zakończeniem roku szkolnego, jest wydębienie od polonistki (lub polonisty) listy lektur przewidzianych do omówienia w następnej klasie. Dwa miesiące wakacji, okres beztroskiego lenistwa i pustego czasu, to wszak idealny moment na przeczytanie obowiązkowych knig, aby w nadciągającym roku szkolnym mieć je po prostu z głowy. Nie jest to jednak dobry pomysł i może przynieść złe skutki.

Spis treści

Lektur czytać nie wolno

Celowo posłużyłam się mało eleganckim określeniem „wydębiać”, sugerującym, że rodzice muszą się nauczycielom naprzykrzać, aby otrzymać spis lektur na przyszły rok, choć wiem, że są nauczyciele, i prawdopodobnie jest ich większość, od których listę takową pozyskać stosunkowo łatwo. Co więcej – są tacy, którzy podsuwają ją usłużnie sami, niepytani, nieproszeni i nieprzyduszani. Ale są i tacy, i sama do nich należę, którzy z uporem bronią do niej dostępu aż do września. I to wcale nie dlatego, że jej w porę nie przygotowali, ale z innych, bardzo ważnych pobudek. Uważają, że lektur obowiązkowych w czasie wakacji po prostu czytać nie wolno. Dlaczego?

Prawo do czasu wolnego

Z tego samego powodu, dla którego uznalibyśmy za niezdrowe branie urlopu, aby w spokoju przygotować do pracy bardzo żmudne raporty. Czas przeznaczony na odpoczynek, nie jest czasem pracy. Założenie, że długie wakacje są czasem bezczynności i uszczknięcie z nich paru godzin w tygodniu, pozwoli na zyskanie większej swobody w roku szkolnym, jest założeniem błędnym. To tak, jakbyśmy brali nadgodziny po to, aby uzyskać dodatkowy dzień wolny, którego nigdy nie odbierzemy.

Można się długo i merytorycznie spierać o istotę lektur obowiązkowych w szkole. Czy są dobrze dobrane, czy nie są, czy odpowiadają potrzebom rozwojowym dzieci i młodzieży, czy stoją w poprzek w stosunku do nich, czy wspierają rozwój czytelnictwa, czy gaszą go w zarodku, swoja przytłaczającą nieprzystępnością, czy warto, czy nie warto, a jeśli tak, to w jakim zakresie uczyć historii literatury. Bez względu na to, jakie zajmiemy w tej dyskusji stanowisko, bez względu na (nie)idealność ostatecznie ustalonej listy – czas wolny od szkoły, a nim są wakacje, powinien pozostać wolny od szkolnych obowiązków. Przymus czytania lektur szkolnych jest mąceniem ich prawa, ustalonego mocą umowy społecznej i może naruszać poczucie sprawiedliwości.

Prawo do własnych wyborów czytelniczych

Wakacje to także jedyny moment, w którym młodzi ludzie mają odrobinę czasu, aby swobodnie zająć się tym, co naprawdę ich interesuje, odkrywać siebie na własną rękę, testować własne wybory. Czas, w którym mogą i powinni zażywać wolności, nawet jeśli mieliby odkryć gorzki smak poczucia czasu zmarnowanego, rozpoczynać i porzucać projekty albo po prostu się bawić.

Jeśli znajdzie się wśród tych wyborów czytanie – świetnie! Nikt tu przecież nie neguję idei czytania w czasie wolnym. Niech to jednak będą lektury nie szkolne, a własne. Książki, które cieszą, wybrane spośród tysięcy, np. spośród bogatej oferty książek pisanych dla dzieci i młodzieży tu i teraz. Niech to nawet będzie klasyka – ale wybrana z osobistej potrzeby. Niech w wakacje młodzi ludzie sięgną po książki, które ich intrygują, nie nas, nauczycieli, rodziców, bibliotekarzy. Niech czytają opasłe serie. Niech czytają fanfiki. Niech czytają, co chcą z poczuciem, że w każdej chwili mogą odrzucić lekturę i nigdy do niej nie wrócić, jeśli cokolwiek w niej nie spełnia podstawowego kryterium dobrej książki – nie daje radości czytania. My, orędownicy czytania, wierzymy, że prawdziwie wolny wybór czytelniczy (oczywiście z pominięciem przypadków skrajnych, treści zabronionych prawem lub mających wyraźne ograniczenia wiekowe) i przeżyte za jego sprawą emocje – znaczą więcej niż czytanie z konieczności.

Nie dajmy się jednak zwariować. Ważny jest zrównoważony rozwój, ale czytanie książek, choć wspaniałe, nie jest jedyną wartościową formą spędzania czasu. Choćby delikwent miał nie przeczytać w wakacje ani jednej strony, to też od tego, przyznajmy to szczerze, choć z bólem, nie umrze.

Prawo do bycia na bieżąco

Przyznaję, że powyższe prawo zostało sformułowane na użytek felietonu, wynika jednak z obserwacji ważnego zjawiska. Jeśli wcześniejsze argumenty nie okazały się dość mocno przemawiać za zakazem czytania lektur obowiązkowych w wakacje, być może przemówi ten, bardzo pragmatyczny. Pamięć jest ulotna. Czytanie lektur w wakacje, hurtem, na kilka miesięcy przed ich finalnym omówieniem w szkole ma niską wartość edukacyjną. Mało kto poszczycić się może znakomitą pamięcią do fabularnych szczegółów, mało kto nosi w sobie miesiącami świeże wrażenia po przeczytaniu książki. A wszystko to jest szczególnie ważne przy omawianiu lektury w szkole.

Bez względu na to, czy nauczyciel rozpoczyna omawianie lektury testem z wiedzy o fabule, czy dyskusją o pierwszych wrażeniach z czytania, czy grą, projektem, inscenizacją - warto jest być z tekstem „na świeżo”. Nie jest łatwo skłonić całą klasę do czytania lektur, znamy to z praktyki. Kiedy jednak, stając na rzęsach, osiągnie się w końcu ten upragniony stan „klasy dobrze rozczytanej”, która na tydzień przed rozpoczęciem omawiania lektury nie może się już wstrzymać przed wszczynaniem dyskusji, w której ci, co jeszcze czytają, zakazują tym, co już przeczytali, zdradzania szczegółów, która się wzburza, oburza, porusza, czeka na wspólne narzekanie lub na wspólne przeżywanie – kiedy się ten stan wymarzony, powtarzam, cudem jakimś osiągnie, prośba w czerwcu o listę lektur brzmi jak sabotaż. Bo lektury przeczytane w wakacje, zostaną na wakacjach. Utoną w morzu, spłyną z rzeką, zgubią się w lesie albo utkną w nudzie czterech kątów pokoju. I najlepsze, co nas potem spotka na lekcjach, to plan wydarzeń spisany z bryka.

Lista lektur nieobowiązkowych

Jeśli jednak rodzice, dziadkowie, ciocie i wujostwo, mają ograniczone zaufanie do wakacyjnych wyborów osób młodocianych, bądź obawiają się, że jedynym ich sposobem na zagospodarowanie wolnego czasu będzie eksploracja internetowych mielizn i pragną podsunąć im pod nos coś o walorach edukacyjnych – wówczas mogą pokusić się o skorzystanie z polecajek Strefy Edukacji, polskiej sekcji IBBY, bibliotekarzy albo wydębić od nauczyciela polonisty listę lektur nieobowiązkowych.

Powiedz nam, co o tym myślisz i zostaw komentarz.
Szanujemy każde zdanie i zachęcamy do dyskusji. Pamiętaj tylko, żeby nikogo nie obrażać!

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Edukacji codziennie.
Obserwuj StrefaEdukacji.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Upalne dni bez stresu. Praktyczne sposoby na zdrowe lato

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czytanie w wakacje lektur na przyszły rok szkolny niekoniecznie jest najlepszym pomysłem. Dlaczego? - Strefa Edukacji

Wróć na olsztyn.naszemiasto.pl Nasze Miasto