Olsztyn. Stowarzyszenie "Stokrotka" czeka na pieniądze

Od stycznia pracownicy olsztyńskiego stowarzyszenia "Stokrotka" pracują za darmo. Urzędnicy twierdzą, że pieniądze dla stowarzyszenia są, ale nikt się do nich nie zgłosił.
Warunkiem otrzymania pieniędzy jest złożenie w Miejskim Zespole Profilaktyki i Terapii Uzależnień programów działania. Póżniej odbywa się przetarg - ogłaszany wiosną. Wygrywają ci, których plany oceniono jako lepsze.

- Złożyłam w tym roku trzy programy. W kwietniu dwa, trzeci w maju. Na dwa pierwsze dotąd nie mam odpowiedzi - mówi Marta Kopczyńska, prezes Stowarzyszenia Pomocy Osobom z Rodzin z Problemem Alkoholowym "Stokrotka". - Na trzeci dostałam odpowiedź wtedy, gdy byłam na urlopie. Nie byłam w stanie uzupełnić dokumentow. Nie wiem o co tu chodzi?
Mimo że nie dostają pieniędzy terapeuci, psycholog i prawnik, nie przerwali pracy.

Sytuacją jest zaskoczona Ewa Zakrzewska, wiceprezydent Olsztyna.
- Sprawdzę to. Zależy nam na tym, żeby "Stokrotka" istniała. Mają doświadczenie i świetne efekty pracy - mówi. - Żeby wszystko odbywało się obiektywnie, ocenia programy nie zespół profilaktyki, tylko specjalna komisja.

Do tej komisji recenzentów należy m.in. radna Grażyna Basiak. - W "Stokrotce" nadal pracują? - dziwi się radna Basiak. - Ich programy trzeba było uzupełnić i prosiliśmy, by o tym Martę Kopczyńską powiadomić. Za to odpowiada zespół profilaktyki. Urzędnicy mówili jednak, że pani Kopczyńska nie zgłosiła się.

Czy pracując w tym samym mieście, trzeba szukać się i porozumiewać się z pomocą mediów. Wygląda na to, że tak.

Błażej Gawroński, dyrektor MZPiTU, nie czuje się winny. Twierdzi, że "Stokrotkę" informowano pisemnie i zaproszono Martę Kopczyńską na rozmowę. - To ja szukam pani Marty i zależy mi na tym, żeby sprawa była wyjaśniona - mówi Gawroński. - Dostaną pieniądze, ale najpierw niech się zgłoszą.v